Już po raz trzeci (dla mnie po raz drugi) odbył się wyścig autostopowy organizowany przez studentów z Wrocławia. W tym roku ścigaliśmy się do stolicy Katalonii - Barcelony! :)
W sumie 2000 przebytych kilometrów, mój team przebył tą odległość w 32 godziny co dało nam miejsce w pierwszej 20! (na około 300 miejsc..).
Start odbył się 30 kwietnia o godzinie 9 rano. My wyruszyliśmy dokładnie ostatni..ze względu na małe przeszkody techniczne ;) A mianowicie okazało się, że wzięłam trochę za dużo rzeczy i trzeba było nadać paczkę do domu :D
Zaraz po załatwieniu wysyłki udaliśmy się na wylotówkę, gdzie spotkaliśmy jeszcze trochę niebieskich koszulek, ale zdecydowana większość ASRowiczów była już w drodze.
Po około półtorej godziny zatrzymało nam się małżeństwo, które słyszało już o naszym wyścigu i chętnie podwiozło nas jakieś 100 kilometrów za Wrocław. Praktycznie na środku autostrady, wysiedliśmy trochę nieświadomi tego, że nie będzie tam łatwo złapać stopa..
Spotkaliśmy tam dwa, bardzo zrezygnowane teamy i momentalnie zrozumieliśmy swój błąd.
Była to wprawdzie autostrada ale był też zjazd co dawało możliwość zatrzymania się. I zatrzymał się TIR, który zabrał jeden z teamów. Drugi team był tak zrezygnowany, że zaczął iść przed siebie (o dziwo nie widzieliśmy ich już później na drodze to znaczy, że ktoś się jednak zlitował). No i po około 2 godzinach, a byliśmy już naprawdę zrezygnowani, zatrzymał się również TIR.
Młody kierowca, który od razu po tym jak wsiedliśmy zadał nam pytanie "jaracie?" wyjmując już przygotowanego skręta ;)
I tak bardzo wesoło spędziliśmy kilka następnych godzin ;) Miał nas zawieźć tylko do granicy a zawiózł jakieś 400 kilometrów dalej ;)
Wysiedliśmy na stacji w Niemczech, było już ciemno. Tam spotkaliśmy 3 teamy, z którymi nie śpiesząc się spędziliśmy jakieś 2 godziny. Rozmawiając, odpoczywając i posilając się ;)
W końcu trzeba było zacząć łapać.
Stojąc z tabliczką i zagadując do Niemców trochę nam nie szło.. aż w końcu podjechał ktoś na Hiszpańskich blachach! no to z iskierką nadziei zaatakowaliśmy a brzmiało to mniej więcej tak:
"Bueno...yyyyy we go to...yyy Barcelona.." A odpowiedź brzmiała tak: " No mów, mów ja Polak jestem" :D
Pan był bardzo miły, okazało się, że pracuje pod Barceloną i weźmie nas na jakieś 2 godziny a potem zatrzyma się na spanie a my pojedziemy dalej.